Archiwalna

SPOJRZENIA 2003

13.02.2004 – 14.03.2004
Galeria Arsenał, ul. A. Mickiewicza 2, Białystok

13.02. – 14.03.2004
Pokonkursowa wystawa młodych polskich artystów nominowanych do Nagrody Fundacji Kultury
Deutsche Bank
Paweł Althamer, Cezary Bodzianowski, Oskar Dawicki, Elżbieta Jabłońska, Julita Wójcik, Piotr Wyrzykowski
kurator: Maria Morzuch

Artyści zaproszeni do udziału w wystawie Spojrzenia 2003 częstokroć posługują się bardzo zminimalizowanymi środkami, zarówno w zakresie formy, w doborze miejsca, jak i w sposobie operowania własną osobą. Treścią artystycznych prezentacji stają się skromne gesty, poruszanie się poza prze-strzenią instytucji sztuki (muzeum, galerii), szukanie wspólnika, wręcz współpracownika. Liczy się przede wszystkim kontakt z anonimowymi przechodniami, zainicjowanie nowych, zupełnie nietypowych relacji. Inną strategią jest stylizowanie sztuki aktualnej na lata sześćdziesiąte i podejmowanie wysma-kowanych potyczek ze sztuką awangardy jako komentarz współczesnej generacji.
Paweł Althamer, mimo że należy do tego samego pokolenia, co pozostali artyści (granicą wieku dla nominowanych było 36 lat), mógłby pełnić tu rolę antenata. Znacznie wcześniej niż pozostali rozpoczął eksperymenty z ukrytym wymiarem rzeczywistości i osiągnął ten rodzaj doświadczenia artystycznego, który stał się obiegową strategią najnowszej generacji artystów. Tworzy opowieści oparte na napięciu zachodzącym pomiędzy własną obecnością i nieobecnością w miejscu, gdzie rodzi się akt twórczy.
W Zachęcie Althamer postanowił wkroczyć ze swym nowym projektem na teren szatni i rozpoczął negocjacje z szatniarzami. Chciał oddać to miejsce w ręce codziennie obecnych tam „gospodarzy" i jednocześnie, choć minimalnie, poprawić ich otoczenie (ale według ich wskazówek). Scedowanie przez Althamera czynności na inne osoby przydarza się mu rozmyślnie często. Rolę uczestnika w ostat-nim Biennale w Wenecji przejął jego brat, kilka lat temu w Museum of Contemporary Art w Chicago działanie Althamera, zaproszonego do realizacji tam swego projektu, musiał udźwignąć jego kolega emigrant, przemalowujący codziennie, według wskazówek artysty, ściany jednej z sal muzealnych.
Cezary Bodzianowski ukazuje się sam, od czasu do czasu stwarzając taki stan powagi i koncentra-cji energii, który konstytuuje „pomniki chwil". Jedno z jego zdarzeń – Błędnik odbyto się w pobliżu przy-stanków tramwajowych w Łodzi. Brak odpowiednich balustrad oddzielających wysepki tramwajowe od torów i jezdni oraz tłum, który wypada z wagonów i uchodzi w popłochu na różne strony, potęgują chaos mających tam codziennie miejsce sytuacji. W Błędniku artysta spuentował te miejskie pojedynki, idąc spokojnie po torach na wprost nadjeżdżającego tramwaju, patrząc w oczy kierowcy i wycofując się w ostatniej możliwej chwili. Tak rozgrywał się pojedynek o życie w samo południe. Zaproszenia na zda-rzenia Bodzianowskiego są jak wiadomości o niekończących się niespodziankach. Artysta prosił np.
o przybycie do ZOO w pobliże dużych ptaków, gdzie później zachęcał przechodniów do rozłożenia ra-mion przy mierniku rozpiętości skrzydeł orła. Kiedy indziej miejscem spotkania było wejście do jednego z banków. Stojący tam artysta uporczywie wpatrywał się w widocznego za szklanymi drzwiami strażnika, a napięcie, jakie się wytworzyło w tym miejscu, porównywalne było do temperatury i napięcia napadu
z bronią w ręku. Takie celowe operowanie własną osobą, czyli tym, co się ma najbardziej „pod ręką", jest najmniej krępujące w organizacji – twierdzą doświadczeni artyści.
Oskar Dawicki podejmuje gry uliczne, w których jest zarówno obiektem i zleceniodawcą, choć cza-sem utajnionym. Kiedyś, pracując w agencji reklamowej, niepostrzeżenie przemycał w świat sygnaturki swego istnienia w postaci malutkich autoportrecików zamieszczanych na projektowanych przez siebie komercyjnych reklamach. Zbiór ten funkcjonuje jako dzieło pod znamiennym tytułem Pomocy! Później, występując jako turysta albo obiekt śledzony, nadał znaczenie zleceniu, czyli wynajętemu wykonaw-stwu: zarówno w kwestii swego wizerunku, jak i opisu własnego życia. Oddal to w ręce innych. Zama-wiał też swoje portrety u ulicznych rysowników w turystycznych miejscach w Polsce i Europie. W ten sposób powstała kolekcja składająca się z różnorodnych wizerunków, m.in. księdza, romantycznego poety, chłopca. Są wspaniałe, czasem nie do rozpoznania, choć model przecież byt ciągle ten sam.
Stworzona przez Elżbietę Jablońska Supermatka jest tak ucywilizowana i medialna, by być dla wszystkich wiarygodną. Postać artystki przebranej za Batmana, Supermana czy Spidermana, z dziec-kiem na ręku i w domowych przestrzeniach, miała dobrą oglądalność zarówno na billboardach AMS, jak i w Małym Salonie Zachęty. Te gry domowe, jeśli tylko odpowiednio kolorowe i atrakcyjne, okazywały się równie dobre jak gry wojenne czy wyborcze. Tegoroczna akcja Jabtońskiej Pomaganie opierała się na bezpośredniej relacji artystki z przypadkowo wybraną osobą. Jablońska, przygotowując się do wystawy Kobieta na duszę w Galerii Manhattan w Łodzi, trafiła na naklejone na murze, pisane na kartce z zeszytu ogłoszenie o poszukiwaniu pracy, jakich wiele w czasach recesji. Poszukująca była samotną matką z dzieckiem, znajdującą się w trudnej sytuacji życiowej. W rezultacie za honorarium przeznaczone dla artystki bohaterka anonsu wyszyła jego treść. Powstała makatka. Sama artystka nie przyjechała na wernisaż: budżet został zrealizowany, a pieniądze wydane. Nastąpiła wymiana: słowa pisanego na ręczny haft. Praca ta na wystawie jest eksponowana na szczególnej podstawie – kubiku z przemielonych banknotów z Wytwórni Papierów Wartościowych. Znaczenia, jakie niosą w sobie pieniądze, i ich zapach jako przedmiotu został dodany do tej pracy poprzez brykiety o minionej wartości. Proces wymiany kształtu, treści i wartości jest ciągle kontynuowany.
Julita Wójcik zajęta jest ciągłą krzątaniną. Realizując swoje akcje często porusza się w otwartym terenie: zakłada warzywno-kwiatowe ogródki na skwerach czy oczka wodne w rodzimej Gdyni, maluje na wodzie, wypuszczając kolorowe pigmenty do Jeziora Ukiel, zamiata długo i z oddaniem ogromne połacie podłogi w dawnej fabryce Geyera w Lodzi. Uporczywie wskazuje na rzeczy codzienne, niezbę-dne i praktyczne, by nie odstraszyć nikogo z przypadkowych widzów skojarzeniami ze sztuką współczes-ną. Ucieka w miarę możliwości poza przestrzeń galerii: na miejski skwer, w krajobraz, nawet na skrzyżowanie, pod światła sygnalizacyjne w Berlinie. Czasem wraca pamięcią do marzeń prowincjona-lnej dziewczyny (taki tytuł miała pierwsza wspólna akcja z Pauliną Ołowską, w wynajętym i zaadaptowa-nym na galerię mieszkaniu w Sopocie), tak jak teraz, gdy wróbelkiem z wełny „upstrzyła" klasyczną rzeźbę Gladiatora stojącą w reprezentacyjnej przestrzeni klatki schodowej Zachęty. A przed budynkiem umieściła karmnik dla ptaków w formie makiety galerii w skali 1:100. Instytucja sztuki, potencjalnie zajmująca się „karmieniem" artystów, przyrównana została do karmnika, dystrybuującego żywność w środowisku naturalnym ptaków.
W latach dziewięćdziesiątych pojawiło się w Polsce i rozwinęło nowe zjawisko: sztuka medialna wykorzystująca też możliwości komunikacji internetowej. Znane są z tamtego czasu działania Piotra Wyrzykowskiego: od filmów wideo i performance'ów wideo podczas festiwalu nowych mediów WRO we Wrocławiu (istniejącego do dzisiaj) aż po imponującą kampanię wyborczą Wiktorii CUKT – wirtu-alnej kandydatki na prezydenta – przeprowadzoną przez grupę CUKT w czasie prezydenckich wyborów 2000 roku. Ostatnie prace Piotra Wyrzykowskiego z cyklu Obrońcy to zdjęcia nawiązujące do retoryki światowych kampanii reklamowych perfum, przy czym modelami u Wyrzykowskiego są reprezentanci różnych oddziałów wojskowych na Ukrainie. Środkowoeuropejski duch doświadczenia historycznego nadal spełnia się w przymusie podstawowej zaradności (weź tyle, ile uniesiesz, to jak gotowość do ewakuacji), a własne oblicze funkcjonuje tu w roli przenośnego miernika spraw i rzeczy.

Zaproszeni na wystawę artyści, proponując rozciągnięcie przestrzeni ekspozycyjnej z sal wystawo-wych na reprezentacyjną klatkę schodową, zmodernizowaną szatnię, wejście do Zachęty czy nawet ściany pomieszczeń biurowych, tworzą nową architekturę osobistej niezależności. Rys samowystar-czalności, zakorzeniony w doświadczeniach poprzednich generacji, nadal jest tu wyraźny. Własnoręcz-nie zrobione na drutach obiekty Julity Wójcik, zaproszenia wykonywane przez Bodzianowskiego na klocku lego, tytuły na papierkach od cukierka – wszystko to sfabrykowane własnym sumptem jest świetnym opisem ich osobistej wolności – poza oficjalną dystrybucją i medialnymi kanałami. Przewijają się stare i nowe atrybuty będące komentarzem wobec dawniejszej i nowej rzeczywistości, ale i próbą ominięcia pułapek ze świata sztuki. Jest w tej sztuce uważność w hołubieniu bezpośred-niego kontaktu z napotkanym widzem, awangardowa chęć jak największej dostępności i nadzieja na wzajemność reakcji. Przy fragmentaryczności współczesnego świata i nijakiej ogólności, takie prze-niknięcia i przemknięcia, znaki obecności artystów stają się diagnozą bezpośredniej rzeczywistości i jednocześnie spełnieniem nieoczekiwanych marzeń chwili. Dlatego wędrówka po tej wystawie zacznie się już przed budynkiem galerii (od karmnika dla ptaków), kontynuowana będzie na klatce schodowej, w „artystycznie aktywnej" szatni, by wreszcie zakończyć się w salach wystawowych.

Maria Morzuch

Kurator: Paweł Althamer, Cezary Bodzianowski, Oskar Dawicki, Elżbieta Jabłońska, Julita Wójcik, Piotr Wyrzyko
Maria Morzuch
Galeria Arsenal

ZAPLANUJ WIZYTĘ

Wystawy są czynne od wtorku
do niedzieli w godzinach
10:00-18:00

Ostatnie wejście
na wystawy o godz.:
17.30

NEWSLETTER

    Dziękujemy.

    Twój adres został dodany do naszego newslettera.