Archiwalna

RADEK SZLAGA – Sny / Ikony

18.03.2011 – 10.04.2011
Galeria Arsenał, ul. A. Mickiewicza 2, Białystok

Potęga wyobraźni czy przekleństwo widzialności?

Malarskie bestiarium Radka Szlagi nie zna granic. Piętrzą się w nim coraz bardziej kuriozalne postaci – czarnoskórzy górale, karłowaci zapaśnicy (enigmatyczna grupa Freedom Club), krzepkie treserki dzikich zwierząt, puszyści amatorzy fast foodów, kibice, penerzy, Ted Kaczyński, Charles Manson, fiaty sto dwadzieścia sześć pe, żywy inwentarz wiejsko-miejski, mamuty, troglodyci, mikrocefalicy, cyrkowcy… Nieskończona ilość motywów i tropów, wizualne zagęszczenie, mutacje, zniekształcenia, niekontrolowany rozrost – wszystko upchane w zborną ramę obrazu i zlepione spójnym, acz absurdalnym scenariuszem. Potęga wyobraźni czy przekleństwo widzialności? Sny czy ikony?

Radek Szlaga próbuje znaleźć źródło, wulkan, z którego wypływa gęsta magma majaczących mu się przedziwnych przedstawień. Są one na tyle natrętne i zarazem frapujące, że niezwłocznie chce je przelać na płótno, wyrzucić z siebie, zmaterializować, „zobaczyć na zewnątrz”. Znaczenie pojawia się dopiero później, na etapie warsztatu malarskiego, tworzenia kompozycji, narracji czy historii. W malarstwie tym nie jest ono przypisane do reprezentacji, ale czai się gdzieś między znakami, w węzłach i spoiwach. Istota rzeczy kryje się w warstwie syntaktycznej, czyli świadomym procesie łączenia ze sobą na pozór nieprzystających elementów w sensowną całość. Jest to konstrukcja budowana według określonych reguł malarskich, wiedzy nabytej podczas lat edukacji. Szlaga używa sprawdzonych metod tworzenia klarownego przekazu, odpowiedniego dla malarskiego medium. To, że powstałe w ten sposób obrazy jawią się jako pełne zgrzytów, wynika głównie z nieoczywistości tych połączeń, a także z osobliwości postaci i rzeczy, które się na nich pojawiają.

Malarstwo Szlagi ma wymiar intuicyjny, co nie znaczy, że jest prymitywne. Prymitywne są tylko postaci, które odmalowuje. Mówiąc intuicyjny, mam na myśli to, że artysta, zabierając się do tworzenia, działa jakby bezwiednie, na wpół świadomie. Dopiero później pojawia się kalkulacja, formowanie komunikatu, jaki chce przekazać odbiorcy. Czyli najpierw powstają postaci i rzeczy, w dalszej kolejności inicjowane są relacje między nimi. Nie ulega jednak wątpliwości, że pojawiające się na płótnie kreatury niosą ze sobą określone sensy, nie znajdują się tam w końcu całkiem przypadkiem. Wizerunki Teda Kaczyńskiego można potraktować jako symbole ambicji i geniuszu posuniętego do granic szaleństwa, przemocy, zła czy apokaliptycznego „Końca”[1]. Podobnie ikoniczny charakter mają portrety Charlesa Mansona. Postaci troglodytów to z kolei próba powrotu do początku nieskażonego ideami, naiwnego myślenia o świecie. Jednak zdaniem samego artysty w jego malarstwie ważniejsza jest opowiadana historia, zaskakująca linia narracji, a nie bezpośrednie skupienie na wyabstrahowanych z tego kontekstu figurach. Kluczowy jest na przykład moment gryzmolenia przez jaskiniowców mamutów, będącychdopowiedzeniem historii, jaka się rozgrywa między nimi poza powierzchnią obrazu namalowanego przez nich, w obrębie świata zainicjowanego/namalowanego przez artystę („Symulacje”). Czy „Dyptyk”, przedstawiający neandertalczyka dumnie dzierżącego w dłoniach „obraz współczesny”, na którym jest ukazana scena rodzajowa, która nie mieszcząc się w obrębie namalowanej ramy, rozwija się znów poza nią, we wspomnianej scenie przedstawiającej neandertalczyka. Obraz w obrazie, obraz na obrazie, a może obraz obrazu? Który z nich jest autentykiem, a który tylko jego imitacją? Każda z pozoru naiwna i niedorzeczna historia stanowi asumpt do głębszych rozważań na temat ontologii malarskiego dzieła. Ale zamiast dążenia do minimalizmu, ascezy i formalnej klarowności artysta generuje sytuację nadmiaru. Zamiast modernistycznej zasady mniej znaczy więcej mamy postmodernistyczny chaos, ścisk i zamieszanie. Szlaga zapala się w tym mnożeniu, gęsto splata sieć narracji, pozostawiając jednak przestrzeń na niedopowiedzenia. Stęża motywy, myli tropy i stawia przed widzem zadanie rozwiązania niejednokrotnie bardzo skomplikowanej łamigłówki, nie szczędząc przy tym ironii.

W najnowszym projekcie „SNY/IKONY” Radek Szlaga próbuje zmierzyć się z niemożliwym, czyli oddzielić twory swojej wyobraźni od zapożyczeń z niezmierzonej ikonosfery świata. Czy to skutek nadmiernej przepustowości receptorów wzrokowych, czy nadproduktywna fantazja? Jedno nie istnieje bez drugiego. William J. Thomas Mitchell wysuwa nawet wniosek, że skoro obraz rzeczywisty (realny) jest tym, co mamy w głowie, to świat mógłby istnieć bez nas, ale nasza świadomość i zdolność obrazowania nie mogłaby istnieć bez świata. Myśl ludzka musi mieć zawsze pożywkę w postaci świata widzialnego, inaczej sam proces poznawczy nie miałby sensu[2]. Niezależnie od istnienia obiektywnej rzeczywistości miejscem obrazów jest człowiek, jego ciało. W nim to obrazy są wytwarzane i poznawane lub rozpoznawane, zapamiętywane, magazynowane i przechowywane[3]. Zakładając, że widziana przez nas rzeczywistość wygląda dla każdego mniej więcej podobnie, to percepcja pozawzrokowa, czujność pozostałych zmysłów przyczynia się do tego, że obraz nabiera w ciele określonego kształtu i osobistego znaczenia. Wielokrotnie ulega modyfikacjom, podając w wątpliwość ludzką pamięć. Ciało natomiast amortyzuje spotkanie z nadmiarem bodźców, które wymykają się rozumowym kategoriom poznawczym. Przechowuje wrażenia, nie przepuszczając ich przez filtr świadomości. To nietrwałe obrazy, o których nie wiemy, skąd przychodzą i dokąd zmierzają – gdy o nich zapominamy i nieoczekiwanie do nas wracają. Pytanie, w jakiej postaci i w jakim kontekście wracają? Czy nie następuje tutaj przemieszczenie wspomnień? Performatywna praca pamięci zmieniająca kształt przeszłości. Przeszłość nieustannie modyfikowana jest przez teraźniejszość i indywidualne predyspozycje osoby ją przywołującej.

Artysta zgubił się już w skomplikowanej grze pozorów. Z jednej strony nie wierzy już w autentyczność rzeczy, postulując za Baudrillardem rozszczepienie znaku i jego desygnatu, z drugiej powątpiewa we własną zdolność percepcji, która nieustannie falsyfikuje rzeczywistość, naruszając porządek historii i rozmywając chronologię. Wszystko się zlepia w jedną lepką galaretowatą masę, by nie powiedzieć dosadniej – kluchę. Niemożliwe jest wydobycie z niej elementu, który pozostawałby w stanie nienaruszonym. Szlaga chce pokazać tę sytuację ścierania się, konfrontacji dwóch światów obrazowych: swoistego tylko i wyłącznie dla Radka Szlagi oraz świata mass mediów. Który z nich został skolonizowany, zdegradowany i zniszczony? Czyżby odpowiedzią była projekcja wideo przedstawiająca pogorzelisko, spalone wraki samochodów umieszczone w typowej przestrzeni white cube, przykryte chmurą smolistego dymu, zza której migoczą powieszone na ścianie malarskie płótna?

Anna Czaban


[1] „Koniec” to tytuł wystawy Radka Szlagi w Ochs Gallery w Berlinie (listopad, 2010).
[2]William J. Thomas Mitchell, What is an image?, [w:] „New Literary History”, Vol. 15, No. 3, Image/Imago/Imagination (Spring, 1984).
[3] Hans Belting, Antropologia obrazu. Szkice do nauki o obrazie, Universitas, Kraków 2007.

Kurator: Monika Szewczyk
Radek Szlaga
Galeria Arsenal

ZAPLANUJ WIZYTĘ

Wystawy są czynne od wtorku
do niedzieli w godzinach
10:00-18:00

Ostatnie wejście
na wystawy o godz.:
17.30

NEWSLETTER

    Dziękujemy.

    Twój adres został dodany do naszego newslettera.