Archiwalna

Piotr Kurka

01.01.2001 – 01.01.2001

Konflikt między dobrem a złem jest chorobą umysłu

Gdyby ktoś zapytał mnie, na co trzeba zwrócić największą uwagę, oglądając prace Piotra Kurki, powiedziałbym, że najbardziej intrygująca jest w nich dbałość o szczegół. To dopracowane do granic absurdu, niezauważalne na pierwszy rzut oka detale sprawiają, że to, co na jego wystawach już samo w sobie jest tajemnicze i zagadkowe, przestaje być tylko wrażeniem, umiejętnie zaaranżowanym nastrojem, lecz staje się faktem. Na przykład ogromna, zwisająca z sufitu srebrzysta łza pokazana w białostockiej Galerii Arsenał. Przeglądamy się w niej tak jak w lustrze. Tuż obok stoi zdeformowana ceramiczna rzeźba przedsta-wiająca marynarza karła. W lustrzanym odbiciu ciało obse-rwatora jest podobnie krępe i groteskowe jak stojąca na podłodze figura. Po stronie lustra jesteśmy tak samo zdeformowani i śmieszni jak postacie przeniesione z innej rzeczywistości w naszą. Patrząc na łzę i marynarza, musimy się zdecydować, w której rzeczywistości pragniemy się poruszać, czy w tej, w której nie różnimy się niczym od tej zagadkowej ceramicznej postaci, czy pozostaniemy na zewnątrz, bogatsi jednak o to doświadczenie istnienia równoległej perspektywy. Między tymi światami w twórczości Piotra Kurki istnieje pewien tajemny stan równowagi, jest to jednak równowaga krucha i pełna napięcia.
„Rzeźba jest egzorcyzmem i kiedy naprawdę jesteś w de-presji i nie masz innego wyjścia poza samobójstwem, rzeźba wyciągnie cię z matni i przywróci ci swego rodzaju harmonię. Temu właśnie służy”, powiedziała Louise Bour-geois. Jeżeli słowa te można odnieść do jakiejś konkre-tnej pracy, to dla mnie z całą pewnością będzie to właśnie postać marynarza karła. Uśmiech ceramicznego maryna-rza z mosiężnym sitkiem w czapce jest jednym z tych szczegółów, na które warto zwrócić uwagę. Lekko przechylona pucułowata twarz wydaje się emanować ciepłem i dobrocią. Jednak w jej pustych oczodołach czai się niepo-kój i dreszcz grozy. Wrażenie to potęguje obecność wspo-mnianego już sitka. Przypomina nam ono, że postać ta jest pusta w środku, że mamy do czynienia z powłoką lub zjawą. Jego skóra wyznacza granicę naszego świata. Wypełnione czernią oczy i usta są otworami, przez które objawia się nicość.
Obcość, którą tak bardzo odczuwamy, bierze się z odwró-cenia porządku tworzenia, artysta nie kreuje rzeźby na po-dobieństwo człowieka, lecz jak mówił ojciec w „Sklepach cynamonowych”: „chce stworzyć po raz drugi człowieka, na obraz i podobieństwo manekina”.
Piotr Kurka mówi, że „marynarz reprezentuje podróż, również w czasie, jako metaforę życia. Może reprezentować podróż w sensie marzenia albo ostatnią podróż Rimbauda”. Bruno Bettelheim napisał, że „nie ma lepszej metody pozwalającej zrozumieć niezwykle pomieszane sprzecz-ności, które współistnieją w naszym umyśle i życiu wewn-ętrznym, niż wyizolowanie pewnych aspektów naszej oso-bowości i oznaczenie ich symbolami”. Trzecim elementem opisywanej pracy jest mała, przykryta szkłem powiększają-cym półeczka w ścianie, a w niej malutka laleczka mary-narz, jak możemy się domyślać pierwowzór większego, stojącego na podłodze. Innymi słowy jest to jedna i ta sa-ma osoba występująca w dwóch postaciach. Być może są to tylko dwa przeciwstawne aspekty jego osobowości. Jedna zamknięta i ograniczona, druga pełna fantazji, uciekająca w świat podróży i przygody, jakby powiedział Freud, reprezentująca zasadę przyjemności. Są jak zamknięte w kręgu domowych nakazów i zakazów dziecko i dorosły, któ-remu wszystko wolno. Jeśli pomyślimy o relacjach tych dwóch postaci, to stwierdzimy, że cechy mniejszej są siłą rzeczy przeniesione na tę większą. Czy oznacza to, że jeśli „dorosły” jest potworem, to było nim również dziecko, z któ-rego wyrósł? Całą sytuację dodatkowo komplikuje umie-szczony na ścianie napis, jest to zdanie wyrwane z auto-biografii chińskiego mistrza zen Xu Yuna: ,,… a kiedy nazajutrz zostało ono spalone, powietrze wypełnił niezwykły zapach, a w niebo szedł biały dym. W popiołach znaleziono ponad sto dużych relikwii w pięciu kolorach i niezliczoną ilość małych, przeważnie białych; wszystkie były czyste i błyszczące”. Rozglądamy się wokół, czy kropla jest jedną z tych czystych i błyszczących relikwii? Czy słowo „ono” od-nosi się do ciała marynarza, które zostało spalone? Z tymi pytaniami, na które nie ma odpowiedzi, wchodzimy w kolejną przestrzeń.
Podzielona jest ona przez kolor rozłożonych na podłodze części garderoby. Czarne ubrania po lewej, białe po prawej dzielą całą przestrzeń po przekątnej. Po stronie cza-rnej artysta ustawił kilkanaście różnej wielkości lamp z abażurami. Po stronie białej leży przewrócona lampa, a nad nią okrakiem stoi czarny pies, wilk. Zwierzę to nie jest po prostu wypchanym, realistycznym manekinem, nie jest eksponatem pożyczonym z gabloty muzeum przyrodnicze-go. Patrząc na wilka i odnajdując w jego kształcie kilka znakomicie oddanych detali, czujemy się jak zawieszeni między snem a jawą, jakby naraz na światło dzienne wyszły nasze nieuświadomione lęki i obawy. Wypełzają zza szaf i starych kredensów jak stwory z prozy Bruno Schulza, który opisuje dokładnie warunki, w jakich wylęgają się owe stworzenia: „Środowiskami tymi są stare mieszkania, przesycone emanacjami wielu żywotów i zdarzeń – zużyte atmosfery, bogate w specyficzne ingrediencje marzeń ludzkich -rumowiska obfitujące w humus wspomnień, tęs-knot, jałowej nudy”. „Były to twory podobne z pozoru do istot żywych, do kręgowców, skorupiaków, członkonogów, lecz pozór ten mylił. Były to w istocie istoty amorfne, bez wewnętrznej struktury, płody imitatywnej tendencji materii.. U istot tak powstałych można było stwierdzić proces oddy-chania, przemianę materii, ale analiza chemiczna nie wy-kazywała w nich nawet połączeń białkowych ani w ogóle związków węgla”.
Piotr Kurka powiedział kiedyś, że nazwał marynarza „Oj-cem”. Louise Bourgeois powiada „Wilczyca to po prostu moja matka”. Bettelheim pisze, że zwierzęta reprezentują to, co w naszej naturze pierwotne i niepohamowane, nie-poddaną kontroli niebezpieczną energię, ale są także zwierzęta, które niosą nam pomoc i one symbolizują ener-gie pozytywne. Czarny wilk jest tutaj intruzem, porywaczem lub strażnikiem dobrego snu, wilczycą matką. Tego nie wiemy, bo w naszych wyobrażeniach o tym, co jest dobre, a co złe, chcielibyśmy, żeby istniała dająca się jasno wyty-czyć granica tak jak między czarną i białą garderobą. Co zrobić więc, jeśli wilk/wilczyca nie jest na swoim miejscu? Piotr Kurka umieścił na ścianie przed wejściem prowa-dzącym do tej instalacji napis: „Konflikt miedzy dobrem a złem jest chorobą umysłu”. Może zatem nie ma rozróżnienia pomiędzy wilkiem i wilczycą, bo jak napisali bracia Strugaccy: „Dobro można tworzyć tylko ze zła, bo nie ma niczego innego, z czego mogłoby powstać”.
Z tego podminowanego niepokojem świata przechodzimy do następnej sali. Na ścianie wisi brązowa fotografia ście-żki dobrze utrzymanego ogrodu w stylu francuskim, poniżej na okrągłym blacie leży rzeźba przedstawiająca trzy złączo-ne uszami zające. Po przeciwnej stronie napotkamy nisko zawieszone lustro i kalejdoskop. Zając jest symbolem lę-ku, legenda jakoby spał z otwartymi oczami zalicza go także do symboli czujności. Symbolika trzech zajęcy w okrągłym oknie katedry w Padeborn polega na figurze, jaką tworzą przez połączenie ze sobą ich uszu, tak że wyobra-żają Trójcę Świętą. Koło, które tworzą, symbolizować też może obrót czasu i krótkie życie ludzkie. Wymienione powyżej przedmioty nie uderzają tak mocno w naszą świado-mość, przemawiają znacznie łagodniej niż inne pokazywane prace. Stanowią jednocześnie zamknięcie, otwarcie, początek i koniec całej wystawy.
Stuart Morgan pisał, że „Artystę bez ustalonego stylu, ma-teriału czy medium może obowiązywać tylko jedna zasada. To brak zasad – przynajmniej zasad nie do obalenia. Możliwe bowiem, że właśnie ich obalenie przynosi rozwiązania” W twórczości Piotra Kurki zasadą jest sięganie po różne materiały i przedmioty, które do jego wyobraźni przema-wiają jak okruchy rozbitego świata albo fetysze czy obda-rzone specjalną mocą amulety. Najbardziej charakterysty-czne z nich to różnej wielkości lalki, psy i naczynia. Operu-jąc zużytymi przedmiotami z drugiej ręki, Kurka nie tylko zmienia ich cechy materialne, lecz także pole widzenia, w którym je postrzegamy. Czasami posuwa się jeszcze dalej i oferuje nam swego rodzaju mistyfikację. Własnoręcznie tworzy przedmioty, które przy dużej dozie szczęścia mógłby znaleźć w jakimś sklepie ze starociami.

Innym razem przywołuje znane nam obiekty, zabawki, ta-kie jak na przykład pluszowy miś, który wykonany jest z brązu i stanowi ważny element utrzymujący w równowadze znacznie optycznie cięższe przedmioty użyte w instalacji.
W wielu pracach Piotra Kurki obecne jest różnorako kon-struowane napięcie. Może to być napięcie równowagi, jak w przypadku psa opierającego na nosie laskę, lub wspo-mnianego misia. Innym rodzajem napięcia jest srebrna łza z instalacji pokazywanej w Białymstoku; czujemy tutaj ciężar dojrzałego owocu, który za chwilę spadnie, jest to napięcie nabrzmiałe i wieloznaczne. Innego typu jest pe-łne nieuwolnionej energii napięcie strun, które pojawia się w pracach takich jak La maison de počte czy Kiedy długo płaczesz… Pokrywająca się z kierunkiem grawitacji ostra linia wertykalna równoważona bywa przez motywy koła, ok-ręgu, obrotu wokół własnej osi na podobieństwo zacho-wań planet, pogoni dnia i nocy symbolizowanych przez słońce i księżyc, przypływu i odpływu, wreszcie swobodne-go tworzenia się obrazów w obracającej się tubie kalejdo-skopu. Dzięki temu w momencie, w którym wydaje się nam, że jesteśmy już na tropie dającej się określić nar-racji, opowieści czy anegdoty, odkrywamy, że istnieją one tylko w nas i w naszych niejasnych przeczuciach.
Fakt, że obiekty Piotra Kurki wydają się anachroniczne, jest wynikiem stosowanej przez niego stylizacji. Anachro-niczne, czyli niezgodne ze swoim czasem, ale także bez-domne, bo nienależące do żadnego innego. Pozbawiając je czytelnego odniesienia do konkretnego czasu i miejsca, artysta sprawia, że wydaje się nam, iż wyjęto je z naszych snów. I tak jak we śnie obowiązuje tu tylko jedna zasada, braku zasady. Nic nie jest pewne, a podsuwane nam wą-tki archetypów i symboli okazują się zwodnicze.

Marek Wasilewski

Galeria Arsenal

ZAPLANUJ WIZYTĘ

Wystawy są czynne od wtorku
do niedzieli w godzinach
10:00-18:00

Ostatnie wejście
na wystawy o godz.:
17.30

NEWSLETTER

    Dziękujemy.

    Twój adres został dodany do naszego newslettera.