Katarzyna Korzeniecka

Agnieszka Rayzacher „art.&BUSINESS”
Układa modeli na prześcieradłach. Przykrywa ich spojrzeniem obiektywu.
Białe Płótna. Klasyczne prześcieradła. Modele Katarzyny Korzenieckiej powierzyli artystce swoją nago-ść. Ich intymność nie została naruszona. Namiętnie obejmujący się kochankowie są naturalni i zmys-łowi. Nie wulgarni. Dziewiętnastoletnie, rozebrane do pasa bliźniaczki trochę się jeszcze wstydzą, ale zaraz im przejdzie. Mama karmiąca piersią niemowlę zdaje się tańczyć z radości. Dwóch leżących obok siebie mężczyzn szuka zapachu swoich ciał. I tylko trójka ubranych modeli – starsi państwo i chłopak z zespołem Downa – zdaje się czuć trochę nieswojo w tym towarzystwie. Są jednak sobą – po prostu nie zdarza im się kłaść od łóżka nago
Katarzyna Korzeniecka dwa lata temu otrzymała dyplom w Pracowni Gościnnej Leona Tarasewicza w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Wybrała malarstwo, chociaż od dzieciństwa jej największą pa-sją było robienie zdjęć. Jednak, jak mówi, nie miała ochoty studiować fotografii – mając w rodzinie aż czterech fotografów, wiedziała, ze wiele więcej się nie nauczy. Nie ignoruje jednak kwestii technicznych. Sama opracowała metodę odbijania zdjęć naturalniej wielkości postaci na płótnie. Jest to zawsze to samo prześcieradło, na którym pozował model. Czarno-biała fotografia zostaje delikatnie podbarwiona kolorowymi tonerami. Niczym prowincjonalny fotograf Katarzyna Korzeniecka łączy malarstwo z fotogra-fią. Stara się ożywić swoich bohaterów. Udaje jej się to perfekcyjnie. Jej modele są tak realni, że aż tru-dno wyobrazić sobie, iż funkcjonują poza rzeczywistością białych płócien. I tylko papierowe metki z info-rmacjami o modelach przypominają, że nie mamy do czynienia z rodzajem współczesnych całunów.
Niepublikowana rozmowa Macieja Niemiera z Katarzyną Korzeniecką, „arteon”
Katarzyna Korzeniecka – Cały proces zaczyna się od studyjnej sesji. Rozkładam białe prześcieradło, wchodzę na drabinę i fotografuję. Zostawiam modelom swobodę działania, nie mówię jak mają pozo-wać, chcę by byli naturalni. Spośród zdjęć wybieram jedną klatkę i naświetlam na tym samym płótnie, na którym wcześniej leżeli modele.
Malarstwo zaczyna się od nakładania pędzlem emulsji fotograficznej. Moim celem nie jest idealna od-bitka, więc nie poprawiam obrazu, nie retuszuję. Potem odbarwiam chemią fragmenty obrazu, zmie-niam kolory i maluję resztę. Każda praca na koniec opatrzona jest metką, na której zapisane są imiona modeli, wiek i wzrost.
Maciej Niemira – Jaki wpływ na to, co robisz miała twórczość Andy Warhola?
KK- To jest już klasyka malarstwa. Analogie są na pewno, przez samo wykorzystanie technik fotografii zamiast rysunku. To właśnie u niego etap żmudnego rysunku z natury zastąpiony został odbitką.
MN-Czy twoje obrazy pojawiają się w galerii w swoim finalnym kształcie, czy próbujesz pokazywać pro-ces ich powstawania, pewną powtarzalność, system?
KK -Nie, pokazuje końcowy efekt, pewną powtarzalność dają formalne elementy tj. odbitka, technika, prześcieradło, metka.
MN – A co się dzieję z pozostałymi odbitkami?
KK – Mam piękną kolekcję stykówek. Każdy z modeli dostaje wybrane zdjęcia. Reszta zostaje u mnie.
MN -Dlaczego najczęściej w sowich poruszasz temat ciała?
KK -To się stało bardzo naturalnie. Zawsze interesował mnie ten temat, od wieków był przecież inspira-cją dla artystów.
MN -Czy ten temat jest przez ciebie wybrany według jakiś kryteriów czy też jest to tylko przypadek?
KK -Nie ma tu mowy o przypadku. To nie jest jednorazowa praca. Zamierzam te same osoby fotografo-wać wielokrotnie. Mam zamiar spotykać co rok, co dwa lata tych samych ludzi fotografować ich jeszcze raz i robić kolejne prace. Chciałabym, żeby z czasem powstały cykle poświęcone tym samym osobom. Fascynująca jest dla mnie możliwość obserwacji delikatnych zmian, jakim podlega człowiek, nawet z roku na rok. Najlepiej widać to na przykładzie dzieci, ale dorośli zmieniają się tak samo.
MN – Czyli jesteś takim archiwizatorem życia?
KK – W pewnym sensie tak.
MN – Dlatego też musi temu przyświecać jakaś głębsza idea. Chciałem zapytać o twoje kredo artysty-czne?
KK – Nie można tego zdefiniować jednoznacznie. Na pewno jest to jakiś zapis przemijania, ale myślę, że dość optymistyczny.
MN -Skąd pozyskujesz modeli?
KK – Większość znalazłam przez znajomych, "pocztą pantoflową". Czasem szukam przez ogłoszenia w gazecie. Zgłasza się wielu chętnych, ale słysząc słowo "akt" odkładają słuchawkę. Nie wszyscy muszą pozować nago, ale zależy mi by byli to ludzie otwarci, także na dalszą współpracę.
MN -Jak w obecnych ciężkich czasach dla artystów znajdujesz się na rynku sztuki?
KK – Cieszę się, że mam propozycje wystaw. To jest bardzo ważne, daje motywację do pracy. Dziś liczy się szybki efekt, dobry pomysł, element zaskoczenia. Trochę tak jak w reklamie. Moja praca jest tego zaprzeczeniem, przy swoich założeniach wymaga cierpliwości, konsekwencji, a tak naprawdę efekty bę-dą lepiej widoczne dopiero z jakiś czas.

ZAPLANUJ WIZYTĘ
Wystawy są czynne od wtorku
do niedzieli w godzinach
10:00-18:00
Ostatnie wejście
na wystawy o godz.:
17.30