KATARZYNA JÓZEFOWICZ – Likeness of the otherness
Izabela Kopania
Świat domu, świat papieru
Bardzo istotne jest zachowywanie się papieru pod wpływem czasu. […] Degradacja codziennych gazet następuje błyskawicznie. Kolorowe magazyny z kolei w świetle dziennym zmieniają barwy. Jednak najbardziej lubię dzienniki, które żółkną i stają się kruche1.
Pracochłonność i monotonia nie są wadami mych zajęć, ale ich właściwościami, elementami składowymi, na które zdecydowałam się w pełni świadomie i dobrowolnie. Powiem więcej, dzięki tym pracom zmieniłam się psychicznie. Zasadniczo jestem osobą impulsywną i mam kłopoty z koncentracją, a monotonne zajęcia sprawiły, że spowolniły się moje reakcje i osłabło tempo życia. To wycinanie czy klejenie jest dla mnie jak mantra2.
Moim punktem odniesienia jest dom. Jest on bardzo istotny, warunkuje tryb, sposób i charakter pracy, materiał także3.
Moja codzienność przekłada się więc na sztukę. Ani tematów, ani materiałów nie szukam zbyt daleko4.
Dyskusje nad realizacjami Katarzyny Józefowicz od lat zogniskowane są wokół trzech węzłowych kwestii: wykorzystywanego przez nią materiału, sposobu pracy i codzienności, która dostarcza jej inspiracji i dyktuje rytm działań. Od tej triady trudno uciec. Artystka konsekwentnie wierna jest wybranemu tworzywu, narzuconym przez nie metodom pracy i otaczającej ją rzeczywistości, którą analizuje w sposób poetycki i filozoficzny zarazem. Józefowicz wykonuje swoje obiekty z papieru, wykorzystuje tekturę, broszury reklamowe i gazety. Te trzy banalne z pozoru czynniki warunkujące charakter realizacji jej prac sprawiają, że ogromnych rozmiarów rzeźby, niepozbawione wprawdzie pierwiastka krytyki społecznej, zdają się mówić szeptem. Papier szeleści przy zgniataniu, codzienność toczy się własnym rytmem, praca wymaga skupienia, całkowitego oddania i pokory.
Papier
„Od kilkunastu lat wykonuję prace w papierze […]. Odpowiada mi kruchość tego materiału, nietrwałość, chwilowość. Nie zależy mi na tym, żeby te prace przetrwały. Nie smuci mnie, że niszczeją, np. powstałe piętnaście lat temu straciły jakby swój kolor, czystość. Nie dbam o to, żeby je czyścić. Na tym akurat mi nie zależy. Ta chwilowość materiału jest dla mnie wartością”. Słowa Katarzyny Józefowicz są wyrazem zarówno całkowitej akceptacji charakteru tworzonych przez nią prac – w nadanej im formie nie mają przecież szansy przetrwać zbyt długo – jak i świadomości materiału, który uczyniła rzeźbiarskim tworzywem. Kruchość i tymczasowość papieru w całej rozciągłości przejmują budowane przez nią struktury, a ich efemeryczność wynikająca z charakteru materiału wydaje się stać w sprzeczności z monumentalną formą. Jednak własności papieru nie zawsze były dla artystki tak oczywiste. Dała temu wyraz w jednym z wywiadów, wspominając: „pracę zrobioną z białego kartonu czyściłam z kurzu malutkim pędzelkiem, detal po detalu, i byłam przerażona, że żółknie”. Przynajmniej na początku nietrwałość, immanentnie wpisana w naturę materiału, nie stanowiła dla Józefowicz wartości samej w sobie. Wprost przeciwnie, artystka pracowicie starała się ją wyplenić, tak jakby na siłę chciała zapobiec nieuchronnemu procesowi starzenia.
Papier, tak jak metal i drewno, przechowuje ślady życia materii i upływającego czasu, tyle że spośród otaczających człowieka rzeczy i materiałów starzeje się wyjątkowo szybko. Żółknie pod wpływem światła, faluje pod wpływem wody, wchłania tłuszcz, w jego strukturę wciera się węgiel, popiół, pigmenty. Papier wchłania soki roślin suszonych między kartami księgi lub sztambuchu, przyjmuje kształt, barwę i zapach liści, kwiatów, barwnych motyli, które w grubych woluminach przechowywane są niejako „na pamiątkę”. Zgnieciony nie odzyskuje ani swego pierwotnego kształtu, ani gładkości, a przywrócenie mu nieskazitelnej faktury nie jest możliwe. Na płaszczyźnie symbolicznej proces starzenia i zmian zachodzących na papierze nie ma wymiaru destrukcji. Starodruki, manuskrypty i kroniki urastają do rangi precjozów, a odciśnięte na arkuszach ślady życia papieru to oznaki nie tyle powolnego niszczenia, co budzącej szacunek dawności. Można by powiedzieć, że papier jest dokładnym przeciwieństwem szkła – bezwonnego, bezbarwnego, nieniszczejącego pod wpływem czasu – o którym Jean Baudrillard, francuski socjolog, napisał, iż „znajduje się symbolicznie na poziomie zerowym w skali określającej właściwości materiałów”7.
Materiał wykorzystywany przez Katarzynę Józefowicz nie budzi aż tak bogatych skojarzeń jak karty ozdobnych manuskryptów, dzienników czy sztambuchów przechowujących zasuszone rośliny. Papier Józefowicz to papier o wiele bardziej banalny: tektura, karton, czarno-białe gazety i kolorowe magazyny. Nic tak bardzo nie kojarzy się z tymczasowością, makulaturą i recyclingiem. Ulubionym tworzywem artystki jest więc papier zdegradowany, „przeterminowany” i z góry niejako przeznaczony na przemiał.
Z lśniącego, śliskiego papieru powstał Dywan, monumentalna, a zarazem misterna konstrukcja, na którą składają się postaci wycięte z kolorowych magazynów. Podobna zasada fragmentacji zadrukowanych stronic, rozbijania ich spójności i dekontekstualizacji poszczególnych elementów rządzi także najnowszą realizacją Katarzyny Józefowicz. Pozbawiony tytułu pas przypominający rozwinięty materiał, podwieszony u sufitu, „utkany” został tym razem z wyrazów wyciętych z gazet. Ażurowa „tkanina” lekko opada ku dołowi, rozpościera się na podłodze, a analogie z dywanem narzucają się same przez się. W wyrazach użytych przez artystkę próżno szukać jakiegokolwiek sensu, niektórym z nich brakuje liter bądź całych sylab, przypadkowe słowa zlewają się, tworząc niezrozumiały bełkot. Katarzyna Józefowicz zdaje się podważać najważniejszą od początków istnienia prasy funkcję gazety jako przekaźnika informacji. Degradacji ulega nie tylko materia, ale także zapisana na niej treść, wobec której ta pierwsza pełni jedynie służebną rolę. Dezaktualizacja słowa, pociągająca za sobą szybsze, niż wynikałoby to z własności materiału, przeterminowanie papieru, wydaje się być jeszcze wyraźniejsza w przypadku innej realizacji artystki: rzeźby zbudowanej z elementów przypominających zwoje tkaniny wykonane z poskręcanych papierowych paseczków. Gazety – „przemielone” – nie pełnią już przypisanej im funkcji. Sytuacja jakże odmienna od statusu kronik, dzienników, pamiętników, których treść wraz z upływem lat zyskuje na wartości tak bardzo, że oddziaływanie czasu na papier staramy się za wszelką cenę zatrzymać.
Codzienność
W pracach Katarzyny Józefowicz nie tylko tematy i obiekty są elementem tak silnie wiążącym je z codziennością. Tę samą rolę odgrywa także gazeta, jedna z rzeczy najbardziej chyba codziennych. Realizacje Józefowicz często odczytywane są w kontekście sfery domowej, traktowanej jako przestrzeń prywatna. Wykorzystywany przez artystkę materiał nieco podważa taką interpretację, gazeta jest w końcu jednym z ważniejszych elementów przestrzeni publicznej, a i dom trudno postrzegać wyłącznie przez pryzmat prywatności. „Nawet kiedy nikogo wokół nie ma, dom stanowi przestrzeń społeczną i nie jest miejscem wytchnienia od wymagań dyktowanych potrzebami interakcji albo utrzymywania społecznego »oblicza«. […] Także za pośrednictwem mediów, szczególnie radia, telefonu i telewizji, zostajemy zaangażowani, wciągnięci w proces społecznej wymiany, nie wychodząc z domu, przy czym nikt oprócz nas nie musi być w nim obecny”8 – zauważa Tim Dant. Sposób wplatania codzienności w prace Józefowicz jest nieco paradoksalny. Podejście artystki do gazety jest dokładnie odwrotne do sposobu, w jaki z założenia powinna być ona traktowana. Konstrukcje budowane przez Józefowicz wymagają ogromnego nakładu pracy, powstają bardzo długo, a działania artystki są powtarzalne i monotonne. Wycięcie wyrazu zabiera o wiele więcej czasu niż ogarnięcie wzrokiem całej strony. Tytuły, podtytuły i nagłówki, w których skondensowana została informacja, skonstruowane są tak, by można było przeczytać je w biegu, a poszczególne wątki wydobyte są w klarowny sposób. Mimo to jednak, a może właśnie przez to, docierające do odbiorcy wiadomości tworzą coś na kształt informacyjnego szumu. Warto wspomnieć, że jeszcze około 1900 roku gazety nie były pomyślane tak, by można było czytać je szybko, nie miały wielu ilustracji, a tytuły artykułów nie streszczały całości. Katarzyna Józefowicz „czyta” gazety wyjątkowo wolno.
O tym, jak ważny jest dla niej dom, Józefowicz wspominała wielokrotnie. Z doświadczenia domu wyrosła jedna z ważniejszych w dorobku artystki realizacji: rzeźba Habitat. Do idei mieszkania i zamieszkiwania odnosi nie tylko źródłosłów tytułu, łaciński czasownik habito. W zagmatwanej strukturze, będącej najbardziej dosłowną chyba materializacją idei horror vacui (strachu przed pustką), rozpoznajemy miniaturowe meble, szuflady, segmenty domowych wnętrz. W łańcuchu skojarzeń narastających wokół pracy niemal automatycznie pojawia się także idea domu (rozumianego w kategoriach materialistycznych), nawet mimo to, że brakuje w niej ścian, zewnętrznej skorupy tworzącej autonomiczną jednostkę przestrzenną i społeczną. W realizacji Józefowicz doszło do swego rodzaju transpozycji budowli na rzeźbę, a istota tego przełożenia zasadza się na podważeniu dwóch najważniejszych zasad architektury europejskiej, kategorii firmitas (trwałość) i utilitas (użyteczność), sięgających korzeniami antycznej myśli teoretycznej. Habitat nie nadaje się do „zamieszkania”, trudno określić go nawet domem w miniaturze, a papierowy budulec to absolutne zaprzeczenie własności drewna, kamienia, betonu czy żelaza, podstawowych w kulturze europejskiej budulców domu.
Koncepcja Habitatu w większym stopniu odnosi się do domu rozumianego w kontekście emocjonalnie nacechowanej przestrzeni życiowej i modelu zamieszkiwania niż domu-budynku, martwej skorupy wypełnionej rzeczami. „Fenomen domu to węzłowa kwestia kultury materialnej […] punkt, w którym spotykają się ludzie i rzeczy oraz w którym stosunki społeczne i związki między przedmiotami są prawie nierozróżnialne”9 – pisał socjolog Tim Dant, charakteryzując dom jako żywą, sprawnie funkcjonująca maszynę. W pracy Józefowicz ta sprawnie zorganizowana przestrzeń traci swój porządek, a na pierwszy plan w konstelacji ludzie-rzeczy wysuwają się te ostatnie. W codziennym doświadczeniu rzeczy są zwykle przezroczyste, dostrzegamy je dopiero wtedy, gdy odczuwamy ich brak bądź gdy doskwierają swym nadmiarem, nieakceptowaną estetyką czy brakiem funkcjonalności. Z odczucia swoistego nadmiaru rzeczy wyrasta też praca Katarzyny Józefowicz.
W licznych wypowiedziach artystka budowane przez siebie meble porównywała do meblościanki, zestawu szafek i półek obudowujących ścianę, połączonych – ze względów oszczędnościowych – wspólnymi ściankami bocznymi. Taki zestaw, w założeniu funkcjonalny, zbudowany był z kilku segmentów, na które składała się podstawa oraz nadbudowane na niej piętra: szuflady, półki, dwudrzwiowe szafki. W Polsce meblościanki spopularyzowane zostały w latach 70. i 80., stając się wówczas standardowym i – co należy dodać – jedynym dostępnym elementem wyposażenia domu. Stanowiły modelowy przykład standaryzacji i uniformizacji designu, w przypadku którego pozorna funkcjonalność wypierała estetykę i indywidualizm. Nierzadko u znajomych widziało się ten sam model mebli, które miało się we własnym mieszkaniu. „Miałam w pokoju taką ohydną meblościankę, której nie mogłam wyrzucić, bo to było wynajęte mieszkanie”10 – wspomina Józefowicz. Meble budowane przez artystkę wyrastają bezpośrednio z otaczającej ją rzeczywistości. Miniaturowe segmenty, składające się na monumentalną konstrukcję, noszą wszystkie te cechy, które tak raziły w standardowej meblościance, dosłownie i w przenośni rozpełzającej po ścianie. W Habitacie meble piętrzą się jedne na drugich, ale to w istocie materia rozrasta się niemalże bez kontroli, zapełnia szczelnie wszystkie luki. Na początku artystka sklejała meble z dobrej jakości papieru, dopracowując poszczególne elementy. Ten „dobry” papier zastąpiony został tekturą, materiałem z odzysku. Tak samo standardowym i na swój sposób nijakim jak spotykana we wszystkich niemal domach meblościanka. Pracę Katarzyny Józefowicz widzieć można nie tylko jako próbę oswojenia, czy może lepiej opanowania niechcianej w przestrzeni formy, ale także jako krytyczny komentarz na temat stereotypowego postrzegania domu (wnętrza) jako wyrazu gustu i materialnej ekspresji jego mieszkańców. Ta ostatnia równie często warunkowana jest indywidualnymi zapatrywaniami, co dyktatem mody, zbiorowego smaku i realiami społeczno-ekonomicznymi.
Praca
U podstaw projektów Katarzyny Józefowicz leżą nie tylko praktyki związane z codziennością, zamieszkiwaniem i kształtowaniem domu, ale także zbieractwo, które artystka określa mianem wręcz obsesyjnego. „Zawsze zbierałam gazety, zawsze miałam ich dużo. […] Zbierałam wycinki i gromadziłam je podzielone na działy, np.: architektura czy rośliny”11. Gromadzeniu przez nią papieru nie towarzyszył żaden z góry założony cel, aczkolwiek w praktyce tematycznego grupowania wycinków można doszukać się pewnych prób zaprowadzenia ładu w otaczającej rzeczywistości. Artystka zaznacza zresztą, iż rozpoczynając pracę nie ma w głowie ustalonego planu, a poszczególne moduły prac narastają stopniowo. Przygotowanie każdego z nich trwa bardzo długo: kilka godzin pracy dziennie, kilka tygodni pracy nad jednym segmentem, lata nad całą strukturą. Rytm działań wyznacza dom i związane z jego życiem codzienne rytuały. Praca nad papierowymi rzeźbami nie nosi znamion zmagania z materiałem, dogłębnego poznawania papieru, ale raczej „przepracowania” codzienności. Klejenie monumentalnych struktur ma w sobie coś z powtarzania mantry, nieustannego i nieco monotonnego, wpisanego w rytm domu, ale jednak toczącego się autonomicznie. Józefowicz zaznaczała, że codzienna praca nad papierowymi rzeźbami była dla niej metodą na opanowanie umysłu, uspokojenie, zaktywizowanie właściwej energii.
Postawa artystki, widziana przez pryzmat metody działań, ma w sobie coś z postawy bricoulera, dłubacza, posługującego się tym, co ma pod ręką, nie działającego zgodnie z usystematyzowanym planem12. Józefowicz posługuje się gazetami – rzeczami (znakami) o ustalonym przeznaczeniu (znaczeniu) – tworząc z nich nowe jakości (nowe znaczenia). Dywan czy podwieszony u sufitu ażurowy pas papierowego materiału zyskuje znaczenie o tyle, o ile gazeta je traci. W postawie artystycznej Katarzyny Józefowicz spotyka się jej codzienność, obrana metoda pracy i podstawowe narzędzie wyrazu (materiał). Zresztą taka praktyka pracy, jaką porównaliśmy tutaj do bricolage’u, może odnosić się zarówno do działań w sferze sztuki, jak też w sferze domu. Dant określa tym terminem także praktykę meblowania domowych wnętrz (na zasadzie zestawiania gotowych przedmiotów), budowanie nowych jakości z dostępnych prefabrykatów, któremu przyświeca sentencja „zrób to sam”. W pracach Katarzyny Józefowicz sztuka w istocie przenika się z życiem. Komentując pracę nad rzeźbą Habitat, artystka powiedziała: „Wtedy mój syn był mały, byłam bardzo przywiązana do domu i chciałam budować jakieś pejzaże wewnątrz domu, wypełniać przestrzeń domu”13. Klejone przez Józefowicz meble (i nie tylko meble) w przenośni i dosłownie zaczęły wypełniać jej świat.
***
Zarówno w Dywanie, jak też pozbawionym tytułu ażurowym pasie papierowego materiału, złożonego z wyrazów wyciętych z gazet, można dopatrywać się krytyki mediów, nadmiaru informacji i krzykliwego języka, za pośrednictwem którego są przekazywane. Tym pracom, zwłaszcza Dywanowi, nieobca jest też refleksja nad powierzchownością sławy celebrytów kreowanych przez popularne pisma. Habitat traktować z kolei można jako głos w dyskusji nad dehumanizacją architektury mieszkaniowej, jej formalizmem, skrajnym utylitaryzmem i uniformizacją estetyki. Przywołanych tu tropów interpretacyjnych nie sposób oddzielić od prac artystki – w końcu tkwią one w otaczającej ją rzeczywistości. Krytyka zjawisk społecznych przeplata się z tu jednak z szeptem codzienności, a Katarzyna Józefowicz zdaje się pozostawiać odbiorcy wybór, czy dostrzeże on naturę papieru i mozolną pracę włożoną w budowanie monumentalnych struktur, czy też wpisaną w nie refleksję na temat rzeczywistości społecznej.
1 A. Urbańczyk, Nikt nie wie, że wystawiam, „Gazeta Wyborcza, Trójmiasto”, nr 35, 11 II 2001.
2 P. Sarzyński, Rzeźbię w papierze. Rozmowa z laureatką Paszportu ‘Polityki’ Katarzyną Józefowicz, „Polityka”, nr 6, 9 II 2002.
3 A. Urbańczyk, Nikt nie wie…
4 A. Urbańczyk, Taka sztuka, jakie czasy. Rozmowa z Katarzyną Józefowicz, „Gazeta Wyborcza, Trójmiasto”, nr 242, 16 X 2002.
5 T. Skutnik, Wartości chwilowości, „Dziennik Bałtycki + Wieczór Wybrzeża”, nr 9, 11 I 2002.
6 P. Sarzyński, Rzeźbię w papierze…
7 J. Baudrillard, The System of Objects, London 1996, s. 41.
8 T. Dant, Kultura materialna w rzeczywistości społecznej, Kraków 2007, s. 73. [org. publ. as: Material Culture in the Social World. Values, Activities, Lifestyles, Buckingham 1999].
9 T. Dant, Kultura materialna…, s. 73-74.
10 Intruz-Opowiadacz. Joanna Mytkowska rozmawia z Katarzyną Józefowicz, [w:] Katarzyna Józefowicz, katalog wystawy w Fundacji Galerii Foksal w Warszawie, Warszawa 2001, s. nlb [7].
11 Intruz-Opowiadacz…, s. nlb [11].
12 Por. T. Dant, Kultura materialna…, s. 82-86.
13 Intruz-Opowiadacz…, s. nlb [7].
Katarzyna Józefowicz

ZAPLANUJ WIZYTĘ
Wystawy są czynne od wtorku
do niedzieli w godzinach
10:00-18:00
Ostatnie wejście
na wystawy o godz.:
17.30