Archiwalna

Hubert Czerepok. Początek, w ramach Festiwalu Wschód Kultury / Inny Wymiar

Wystawa składa się z trzech instalacji wideo. Pierwsza z nich to trzykanałowa projekcja zrealizowana na miejscu wykopalisk w Karahan Tepe w Turcji, gdzie odkryto najstarsze miejsce kultu datowane na 10 tysięcy lat przed naszą erą, uważanego za kolebkę osadnictwa. Jeszcze przed rewolucją neolityczną, czyli przed początkiem rolnictwa i hodowli zwierząt, z połączonych ścianami słupów megalitycznych powstały tam owalne struktury. W sferze domysłów pozostaje, jaka cywilizacja zdołała tego dokonać, kim byli ludzie, którzy zasypali sanktuarium 1500 lat później i dlaczego.

31.08.2018 – 25.10.2018
Galeria Arsenał, ul. A. Mickiewicza 2

Artysta analizuje różne teorie dotyczące powstania tego niezwykłego miejsca, porównując wyprawę w tak odległą przeszłość do podróży na Marsa i nawiązując do Stalkera Andrieja Tarkowskiego. W filmie tym narracja prowadzona jest przez trzy postacie: Pisarza (człowieka sztuki), Profesora (człowieka nauki) i Stalkera symbolizującego duchowość. W pracy Huberta Czerepoka te trzy perspektywy widzenia ucieleśniają trzy roboty – łaziki marsjańskie.

Kolejną realizacją jest trzykanałowe wideo Kontynuacja będące wizualną opowieścią o sieci poprzemysłowych kolejek linowych w gruzińskim mieście Cziatura, działających niemal nieprzerwanie od 1953 roku, zbudowanej w celu transportu górników pracujących w okolicznych kopalniach. Choć upłynęło 60 lat, dziś nadal jest to najwygodniejszy i najszybszy sposób przemieszczania się mieszkańców miasta. Artysta zdążył zrealizować swą pracę tuż przed jej modernizacją jesienią 2016.

Tytuł wystawy zaczerpnięty został z kolejnej pracy wideo – filmu paradokumentalnego przedstawiającego badania DNA pierwszych Piastów i hipotezy dotyczącej ich obcego rodowodu, która pojawiła się już w XIX wieku. Jednym z pierwszych jej zwolenników był Karol Szajnocha. W 1858 roku zaprezentował tezę, że w VI wieku na ziemie polskie napłynęli skandynawscy imigranci zwani Lachami. Kolejną wersję tej teorii przedstawili w 1918 roku dwaj niemieccy historycy Lambert Schulte i Robert Holtzmann. Odwołali się do dokumentu zwanego Dagome iudex, w którym Mieszko I (nazywany Dagome) oddaje swoje państwo pod opiekę papieżowi. Na tej podstawie Niemcy uznali, że był to najpewniej duński wódz imieniem Dago, który około 960 roku podbił na czele swojej drużyny ziemie nad Wartą. Od dwóch lat Instytut Chemii Organicznej PAN w Poznaniu realizuje projekt badawczy, który ma ostatecznie rozwiązać zagadkę pochodzenia Mieszka I i dynastii Piastów.
W prezentowanych na wystawie pracach fikcja miesza się z nauką, wielość hipotez i teorii poszerza nasze spojrzenie na rzeczywistość, złożoną i niejednoznaczną, i powoduje, że pytanie o źródła pozostaje otwartym.

Wystawa organizowana w ramach Festiwalu Wschód Kultury / Inny Wymiar

Tekst pierwotnie opublikowany na stronie wystawy Hubert Czerepok. Początek, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, [online:] https://zacheta.art.pl/pl/wystawy/hubert-czerepok-poczatek?setlang=1 [dostęp: 17.07.2018]


Wydarzenia towarzyszące:
1.09.2018, godz. 11.00 – oprowadzanie autorsko-kuratorskie po wystawie 
Podczas wernisażu, o odpowiednią atmosferę dźwiękową zadba Jędrzej Dondziło (Dtekk)

03.10.18, godz. 11:00 – oprowadzania z audiodeskrypcją po wystawie w ramach 6. WARSZAWSKIEGO FESTIWALU KULTURY BEZ BARIER

04.10.18, godz. 13:00 – oprowadzania z audiodeskrypcją po wystawie w ramach 6. WARSZAWSKIEGO FESTIWALU KULTURY BEZ BARIER

12.10.18, godz. 13:00 – oprowadzania z audiodeskrypcją po wystawie w ramach 6. WARSZAWSKIEGO FESTIWALU KULTURY BEZ BARIER


Serdeczne podziękowania:

I Radca Ambasady Turcji  Hakan Abaci
Öztürk Emiroglu, Institut Yunus, Embre w Warszawie
Dyrektor Departament Współpracy z Zagranicą i Promocji Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego Magdalena Łyżnicka-Sanczenko
Dziekan Wydziału Malarstwa i Nowych Mediów prof. dr hab. Kamil Kuskowski
Dziekan Dziekan Wydziału Mechanicznego Politechniki Białostockiej, prof. dr hab. inż. Andrzej Seweryn
Białostocki Fundusz Filmowy, Urząd Miejski w Białymstoku
Film Services
24 fps
Go Pro
Wydział Mechaniczny Politechniki Białostockiej
Wydział Malarstwa i Nowych Mediów Akademii Sztuki w Szczecinie
Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego


Z Hubertem Czerepokiem rozmawia Monika Szewczyk

Zawsze byłam pod wrażeniem rozpiętości twoich projektów. Tego, jak bardzo są erudycyjne, jak różnych obszarów dotykają i jak różnymi mediami się posługujesz. Jednak ze wszystkich zapamiętanych przez mnie wystaw przygotowanie tej właśnie, dla Zachęty, wydaje mi się najbardziej skomplikowane logistycznie.
Myślę, że dzieje się tak dlatego, że pokazuje na niej trzy nowe filmy, które wymagają wszystkich etapów przygotowawczych i realizacyjnych, zajmujących bardzo dużo czasu. A po drugie, akcja dwóch z nich dzieje się bardzo daleko stąd, natomiast trzeciego bardzo blisko, lecz w strzeżonym i tajemnym miejscu.

Masz słabość do mitycznych miejsc, sytuacji nieoczywistych, odkrywania tajemnic, spiskowych teorii dziejów, do wygrzebywania rzeczy, które nie są ogólnodostępne, skryte pod powierzchnią. Czy odkrycie ich wymaga długich badań, poszukiwań?
To dzieje się naturalnie. Najzwyczajniej w świecie interesuje mnie to, co znajduje się pod dywanem, szpary w podłodze. Może dlatego, że najwięcej informacji o użytkownikach, mieszkańcach zachowanych jest właśnie tam. I dlatego te filmy są o mieszkańcach i użytkownikach świata, w którym żyjemy.

To może opowiedz więcej o tych filmach.
Pierwszy jest filmem o przyszłości. O przyszłości dystopijnej, która być może będzie naszym udziałem, kiedy nie będzie już więcej minerałów do wydobycia, skończy się paliwo, a o technologie, które nam wtedy pozostaną, będziemy musieli sami dbać. Akcja rozgrywa się w Gruzji, w górniczym mieście Cziatura, na którego terenie znajdują się liczne kopalnie manganu. Największy boom na wydobycie tego surowca przypadał na początek XX wieku, kiedy tutejsze kopalnie odpowiadały za jedną trzecią światowego wydobycia manganu. Później imperium rosyjskie przejęło produkcję, a wraz z rozpadem imperium i odzyskaniem niepodległości przez Gruzję wydobycie tego minerału spadło. Miasto podupadło. Zafascynował mnie fakt, że na potrzeby kopalni zbudowano sieć kolejek linowych łączącą części miasta położone na szczytach kanionu z tymi w dolinie. Pierwotnie służyły przewozowi górników do pracy. Wiadomo, że kopalnie zapewniały byt całym rodzinom. Obecnie kolejki te to najdogodniejszy środek transportu publicznego; co prawda pozostają w stanie rozpadu, rdzewieją, lecz utrzymywane są wciąż przy życiu dzięki ofiarnej ludzkiej pracy. Za przemieszczanie się tym środkiem transportu publicznego nie pobiera się żadnych opłat. Być może taki będzie przyszłościowy model miasta, z darmową komunikacją miejską.

Projekt obywatelski.
Tak, to jest projekt obywatelski. Bez niego dostanie się z jednego punktu miasta do drugiego zajęłoby wiele godzin jazdy samochodem, bo trzeba objechać całą dolinę. To niezwykłe, do jakiego stopnia ten mechaniczny organizm wymaga poświęcenia człowieka. Jest to sytuacja przyszłości, kiedy zostało nam kilka maszyn i musimy o nie szczególnie dbać, by dalej działały. Stają się one wtedy częścią społeczności, a obsługujący je ludzie zachowują się trochę jak maszyny, wykonują swoją pracę przez wiele godzin. 

Wydaje mi się, że kolejki przestają właśnie istnieć, są demontowane, prawda? Trafiłeś w to miejsce niemal w ostatnim momencie, a film jest również dokumentem czegoś, co odchodzi w przeszłość…
Tak. Kiedy tam przyjechaliśmy, w listopadzie 2016, dwie lub trzy kolejki były już nieczynne. Gruzja otrzymała dofinansowanie na demontaż starych kolejek i zastąpienie ich nową infrastrukturą. Istnieją dwie firmy liczące się na rynku kolejek linowych. Jedna szwajcarska, druga francuska. Montują kolejki linowe, jakie możemy zobaczyć wszędzie, na stokach narciarskich na przykład… Rodzaj takiej globalnej kolejki linowej. Wiem, że jest to bardziej bezpieczne i może bardziej estetyczne, ale nawet kolejki stają się do siebie podobne. W naszym kraju tęsknota za dobrobytem też prowadzi do tego, że pozbywamy się przedmiotów tworzących historię.

Poza tym są to miejsca sentymentalne, ważne w życiu człowieka. Gdy giną, jesteśmy czegoś istotnego pozbawieni.
No tak. To kontekst łączący ten projekt z kolejnym filmem, którego akcja dzieje się w Turcji. W 1994 roku niemiecki archeolog Klaus Schmidt rozpoczął prace wykopaliskowe w Göbekli Tepe – miejscu odkrytym przez rolnika podczas prac w polu. Okazało się, że pod ziemią na polu znajduje się najstarsze sanktuarium neolityczne na Ziemi. Jego powstanie datowane jest na około 10 tysięcy lat przed naszą erą. Dlaczego te dwa projekty łączy kontekst pozbawienia? Dlatego, że wzgórze wcale nie powstało naturalnie. Najpierw znajdowała się tam świątynia, około 9 tysięcy lat przed naszą erą została opuszczona przez ludzi tam mieszkających, zasypana, ukryta, zahibernowana na całe tysiąclecia. Znajdujemy ją i nie wiemy nic o tamtejszej cywilizacji, o tym, jaki lud zamieszkiwał ten teren. Wiemy jedno — w tamtym miejscu człowiek przeszedł z trybu zbieracko-łowieckiego na tryb osiadły. Tam też stworzył pierwsze wyobrażenia zwierząt, wykonał pierwszą rzeźbę przedstawiającą postać ludzką, ale przede wszystkim właśnie tam wymyślił Boga, kogoś nad sobą, komu zawdzięcza byt. Przestał modlić się do zjawisk atmosferycznych. Z jakiegoś powodu po upływie 1500 lat opuścił swoją świątynię. Zdecydował się na ukrycie jej i wyemigrowanie. Dokąd?

Decyzja o zasypaniu jest bardzo symboliczna, ale też nie do końca zrozumiała.
Czy to próba zamaskowania terenu? Interpretuję to jako gest ukrycia czegoś cennego przed zbezczeszczeniem. Bezpieczne ukrycie. Znajdujące się tam wapienne filary tworzące koliste struktury liczą po 5–7 metrów. Zostały zasypane tak, że wystają tylko małe ich fragmenty. Wyglądają jak zwykłe kamienie na polu.

A może to działanie czasu i wpływ naturalnych uwarunkowań, np. burz piaskowych…
Nie. Badacze zgodnie orzekli, że świątynia została zasypana. Początkowo akcja filmu miała toczyć się w Göbekli Tepe, ale kiedy pojechaliśmy na dokumentację, okazało się, że miejsce to jest bardzo rozkopane. Oczywiście w cudzysłowie. Prowadzone są tam liczne prace wykopaliskowe i powstaje infrastruktura turystyczna. Pomyślałem wtedy, że nie pasuje ono już do wyobrażenia o tajemniczym miejscu początku cywilizacji. Göbekli Tepe stało się muzeum. Okazało się jednak, że nie tak daleko znajduje się drugie wzgórze położone około 50–60 kilometrów od pierwszego, też skrywające świątynię z tego samego okresu, może nawet odrobinę starszą. Odrobina to pewnie kilkaset lat. Świątynia ta nie zawiera tak wielu przedstawień zwierząt, roślin i ludzi. Jest bardziej odległa w czasie, kamień ma grubiej ciosany. Znaczyłoby to, że budujący ją człowiek nie dojrzał jeszcze do tak pełnego obrazowania. Miejsce nazywa się Karahan Tepe i znajduje się blisko miejscowości Keçili. To osada w górach Tektek, której nazwa oznacza nieużytek (wzgórze rzeczywiście leży na ugorze). Na początku XXI wieku turecki archeolog Bahattin Çelik odkrył tam zakopaną w ziemi świątynię składającą się z 266 wielkich kamiennych filarów tworzących kręgi. Zajmuje całe wzgórze, to nieprawdopodobna skala. Znajdują się tam dwa neolityczne amfiteatry częściowo wyżłobione w kamieniach. Niezwykłe miejsce, gdzie człowiek wynalazł teatr (a co za tym idzie — kino), ale też sztukę. Kiedy człowiek włóczył się, polował, zbierał, nie potrzebował rozrywek. Gdy osiadł, zaczął taką potrzebę odczuwać, znalazł czas, by wierzyć i jednocześnie tworzyć sztukę.

Nauka, badania, czyli sytuacje już sprawdzone, potwierdzone historycznie. Bardzo często sięgasz do historii. Czy manipulujesz tym znalezionym materiałem, w jakimś stopniu go modyfikujesz? Czy po prostu są to na tyle fascynujące historie, że właściwie możesz je po prostu wiernie przekazać i uczynić z nich atrakcyjny, intrygujący, nieoczywisty temat.
Nie uprawiam dokumentalistyki, jest to raczej kreacja. Fascynujące w rzeczywistości jest to, że istnieje wiele możliwości jej interpretacji oraz to, że każdy może w inny sposób opowiedzieć to, co widzi.

Z reguły tak się właśnie dzieje. Mam wrażenie, że patrząc na to samo, widzimy zupełnie inne rzeczy, nie obiektywną rzeczywistość, ale nasze wyobrażenia.
Pozwala nam to opowiadać zdarzenia na różne sposoby. Powiedzmy sobie szczerze – w większości przypadków historia nie składa się z faktów, lecz ze spekulacji. Trzeci film odnosi się do takiej narracji. Dotyczy początków państwa polskiego, dynastii Piastów. Wyobraźmy sobie, że jakimś cudem Piastowie podbijają, podporządkowują sobie kolejne plemiona, dzięki temu powstaje nasze państwo, rządzi nim Mieszko, później jego syn Bolesław, który zostaje królem. Układa się to w zgrabny scenariusz. Wiarygodny. W rzeczywistości istnieje tylko jeden dokument, Dagome iudex, gdzie jest mowa o księciu Dagome, który ma być Mieszkiem. To jedyny zapis historyczny z epoki. Na resztę znanej narracji składają się spekulacje Wincentego Kadłubka, który kilkaset lat później wszystko to napisał i wymyślił.

Imię Dagome sugeruje trochę inne źródła niż słowiańskie.
Istnieje teoria, do której odnoszę się w tym filmie. Chodzi o to, że drużyna Mieszka, mogąca liczyć parę tysięcy walecznych wojowników, którzy pomogli mu podporządkować inne plemiona, składała się z wojowników z Północy. Stanowili armię zaciężną opłacaną za swe usługi ziemiami, lennami itp. Idąc dalej, możemy podejrzewać, że Mieszko mógł być jednym z nich. Bo niby dlaczego ileś tysięcy najemnych wojowników miałoby słuchać jakiegoś krępego blondyna?

Jeżeli był blondynem.
Jako Słowianin musiał być blondynem. Oczywiście obietnica wynagrodzenia finansowego mogła być także motywująca.

Ale lojalność plemienna kojarzy się lepiej.
Badania prowadzone są w wielu ośrodkach, ale ja się skupiam na jednym konkretnym przypadku. Interesują mnie te prowadzone przez profesora Marka Figlerowicza z Instytutu Biochemii Polskiej Akademii Nauk w Poznaniu. To duży projekt badawczy, którego celem jest przeprowadzenie badań porównawczych DNA pierwszych Piastów i dynastii skandynawskiej. Powiedział mi ostatnio, że szykuje właśnie publikacje na ten temat. Nie chciał ujawnić konkretów, ale rezultaty mają zmienić postrzeganie naszej historii. W gruncie rzeczy wygląda na to, że nasza historia, bliższa i dalsza, jest zasypana ziemią. Po prostu. To tylko kwestia, ile jest tej ziemi.

Czyli jesteśmy Wikingami?
Myślę, że każdy z Polaków posiada domieszkę „obcej” krwi. Tak zwana czystość nie istnieje. Będąc w Turcji, w Urfie, w okolicach górnego Eufratu i Tygrysu — rzek, które dały początek cywilizacji – czułem, że to właśnie jest jej kolebka. Na tamtych płaskowyżach wszystko się zaczęło, są jak tygiel. Mieszkają tam ludzie wielu kultur, mówiący różnymi językami. Do tej pory w okolicach Urfy żyli ludzie porozumiewający się językiem aramejskim, jak Jezus. To jedyna taka grupa na świecie. Gdyby ktoś chciał posłuchać aramejskiego, powinien się udać właśnie tam.

Może gdyby pogrzebać głębiej, okazałoby się, że jesteśmy po prostu uchodźcami z Syrii.
Podobna teoria pojawia się w filmie. Istnieje hipoteza, że 9 tysięcy lat temu, lud, który zasypał swoje świątynię w Karahan Tepe i Göbekli Tepe, przemieścił się z terenów Azji Mniejszej do Europy, dając początek ludom słowiańskim i germańskim. Świątynie neolityczne budowane na planie koła pojawiają się na terenie całej Europy. Teoria nie jest potwierdzona. Dla mnie właśnie to jest ciekawe, chciałem zmierzyć się z tym tematem. Jeśli czynione są porównania stylistyczne wyobrażeń zwierzęcych z Göbekli Tepe z tymi na górze Ślęża, to coś w tym musi być.

A czy możemy jeszcze na chwilę zatrzymać przy filmie „tureckim”, w  którym dostrzegam ślad innych twoich dużo wcześniejszych filmów, jak na przykład Armagedon, z drugiej strony Lux Aeterna, zainteresowanie kinem science fiction. W Początku widać też wyraźną inspirację Stalkerem Andrieja Tarkowskiego.
Tak, w tym filmie maszyny poszukują swojej duchowości. Dlaczego by nie? Kiedyś, na posiedzeniu Rady Wydziału ASP [ob. Uniwersytetu Artystycznego] w Poznaniu prezentujący swoje prace świetny fotograf — konceptualista i analityk, usłyszał pytanie o duchowość w jego sztuce. Wydało mi się to wówczas jakimś cynicznym żartem, pytaniem mającym pogrążyć jego przewód doktorski. Z perspektywy czasu myślę, że kto wie, może sztuka poszukuje duchowości, nawet jeśli jest ona zupełnie inna, posthumanistyczna

Wywiad pierwotnie opublikowany w: Zachęta lipiec, sierpień, wrzesień, październik 2017, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa 2017, CC BY-SA


Kuratorka: Monika Szewczyk
Hubert Czerepok

(ur. 1973, Słubice) — artysta sztuk wizualnych, autor instalacji, fotografii, obiektów i filmów. Studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu, gdzie w 1999 roku obronił dyplom w pracowniach Izabelli Gustowskiej i Jana Berdyszaka. W latach 2002–2003 odbył studia podyplomowe w Jan van Eyck Academie w Maastricht, a w latach 2004–2005 w Higher Institute for Fine Arts w Antwerpii. Asystent, a potem adiunkt w Pracowni Wideo na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Obecnie profesor nadzwyczajny na Wydziale Malarstwa i Nowych Mediów Akademii Sztuki w Szczecinie, kierownik Pracowni Filmu Eksperymentalnego. Bada anomalie, rzeczy dziwne i wymykające się kontroli, analizuje konstrukcje determinujące ludzkie zachowania, tropi konspiracyjne teorie i zjawiska paranormalne, szuka reguł Wielkiego Spisku, miesza historię z utopią. Z wyjątkową erudycją i poczuciem humoru balansuje na granicy ironicznego dystansu i autentycznego zaangażowania.

Wybrane wystawy indywidualne i zbiorowe: Historia i utopia, Galeria Arsenał w Białymstoku, 2013; Lux Aeterna, Galeria Żak/Branicka, Berlin, 2012; Devil’s Island, La Criée Centre d’art contemporain, Rennes, 2009; Cultural Transference, EFA Project Space, The Elizabeth Foundation for The Art, Nowy Jork, 2012; Domy srebrne jak namioty, Zachęta — Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa, 2013; Regres/Progres, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa, 2012.

Fot. Marek Krzyżanek


Array
Galeria Arsenal

ZAPLANUJ WIZYTĘ

Wystawy są czynne od wtorku
do niedzieli w godzinach
10:00-18:00

Ostatnie wejście
na wystawy o godz.:
17.30

NEWSLETTER

    Dziękujemy.

    Twój adres został dodany do naszego newslettera.